Tytuł: Zenith
Autor:
Lindsay Cummings, Sasha Alsberg
Wydawnictwo:
We need
YA
Ilość
stron: 624
Większość zna Andromę Racellę jako Krwawą Baronową, potężną
najemniczkę, która dąży po trupach do celu, a jej bezlitosne poczynania
rozciągają się na całą Galaktykę Mirabel. Ale dla załogi swojego statku jest po
prostu Andi – ich przyjaciółką i nieustraszoną przywódczynią kosmicznych
piratów. Kiedy kolejna rutynowa misja nie przebiega zgodnie z planem, wszyscy
trafiają w ręce okrutnego łowcy nagród.
Andi, zmuszona do udziału w niebezpiecznej misji, stawia czoła mrocznemu władcy owładniętemu żądzą zemsty. Załoga Marudera staje przed trudnym wyborem – albo przywrócą porządek w galaktyce, albo rozpoczną wojnę. Gdy statek rusza w stronę nieznanego, pewne jest tylko to, że już nikomu nie mogą ufać.
Andi, zmuszona do udziału w niebezpiecznej misji, stawia czoła mrocznemu władcy owładniętemu żądzą zemsty. Załoga Marudera staje przed trudnym wyborem – albo przywrócą porządek w galaktyce, albo rozpoczną wojnę. Gdy statek rusza w stronę nieznanego, pewne jest tylko to, że już nikomu nie mogą ufać.
„- Każdy popełnia błędy - powiedziała Andi. - Niektórzy
poważniejsze od pozostałych. To nie znaczy, że nie możemy im wybaczyć. Że nie
możemy o nich zapomnieć.”
„Zenith” to książka, która zaciekawiła mnie swoją okładką, a
także dobrymi recenzjami. Sądziłam, że musi być to całkiem dobra historia, w
którą szybko się wkręcę i zapewne bardzo polubię. Czy tak się stało? No nie do
końca… Szczerze przyznam, że ledwo przeszłam przez pierwsze 200 stron historii
i nie znalazłam nic ciekawego w początkowej fabule. Jak dla mnie jest to wielki
minus książki, bo dużo osób może się nią zrazić i ją po prostu porzucić. A
czemu tak jest? A no dlatego, że od razu zostajemy wrzuceniu do akcji i nie
mamy pojęcia co się dzieje, ani kto kim jest i jaki w sumie jest. Jest również
natłok postaci, których nawet nie znamy i do tego mamy nawiązania do
przeszłości bohaterów, która jest nam również nieznana. W sumie nic tam nie
wiemy i gubimy się w całej opowieści o Krwawej Baronowej i jej załodze.
Jeżeli
chodzi o bohaterów, to mam mieszane uczucia. Z jednej strony Androma i jej
załoga nie wywarły na mnie wielkiego wrażenia i szczerze przyznam, że mało
interesowały mnie losy jej przyjaciółek. Sama główna bohaterka też jakoś nie
podbiła mojego serca. Za to przyznam, że Dex jakoś zdobył moją sympatię, ale
kryształem też nie był. Przez większą część książki huśtał się między
nienawiścią do Andromy, a miłością do niej. Raz chciał ją zabić, a raz
pocałować. Czasami miałam dość tego jego wahania nastrojów i niekiedy już
przewracałam na to oczami, bo ile można zmieniać zdanie w ciągu jednego
rozdziału? Czy nawet w ciągu jednej strony? Mimo to lubiłam go najbardziej na
Maruderze i w sumie dla niego chcę poznać ciąg dalszy tej całej historii.
Chociaż przyznam, że postać Nor również mi się spodobała. No i w sumie była
chyba jedną z najciekawszych postaci, a do tego nawet w pewnym momencie
zaczęłam jej kibicować. Zatem postać złoczyńcy jest tu nawet dobrze zakreślona
i wykreowana.
Sama
fabuła była po prostu dobra. Początkowy etap był pełen zamieszania i dość
nudny, ale przyznam, że po tych dwustu stronach zaczyna się coś dziać. Akcja
nabiera tempa i staje się w końcu bardziej zrozumiała, a do tego nawet wciąga.
Plusem jest to, że czyta się ją naprawdę szybko. Jednakże w moim odczuciu książka
jest przewidywalna i niektórych rzeczy naprawdę można się domyśleć, ale
przyznam, że zwrot akcji, który dzieje się na końcu, jest ciekawy i bardzo
dobrym pomysłem dla całej fabuły. Nieco ożywia akcję, a także sprawia, że chce
się ten drugi tom, mimo że pierwszy nie jest aż taki idealny.
Na
koniec pragnę wspomnieć o retrospekcjach, które przewijają się przez książkę
oraz rozdziałach z perspektywy różnych bohaterów. Z jednej strony rozdziały
wspominające o przeszłości postaci to bardzo dobry pomysł. Mogą coś wnieść, a
także zarysować nam charaktery niektórych bohaterów i pokazać nam ich zmianę.
Jednakże z drugiej strony mogą też okazać się nudne i nie wnoszące nic do
fabuły. Właśnie to drugie wrażenie odniosłam po czytaniu tychże rozdziałów.
Mało wnosiły i nie były jakoś szczególnie interesujące – chociaż może wyjątkiem
będą tu niektóre rozdziały Nor lub jej matki. Natomiast jeżeli chodzi o
perspektywy w rozdziałach, to przyznam, że czasami się nieco gubiłam.
Bohaterowie często wydawali się mieć ten sam charakter, podobne zdanie, ale nie
to mnie wytrącało z równowagi. Było to fakt, że rozdział był na przykład z
perspektywy Dextro, a w jednej chwili przechodziliśmy do rozważań Andromy. Coś
takiego przytrafiło mi się kilka razy i było nieco denerwujące, ale po pewnym
czasie się do tego przyzwyczaiłam.
Podsumowując,
uważam, że „Zenith” ma swoje wady i może zniechęcić swoim początkiem wiele
osób. Mimo to myślę, że warto dać mu szansę chociażby dla kilku postaci, a
także końcowej sekwencji, która rzeczywiście jest ciekawa. Mam nadzieję, że
drugi tom będzie o wiele lepszy i naprawi błędy swojego poprzednika. Jeżeli
nie, to będę zawiedziona, tak jak nieco jestem zawiedziona tą opowieścią.
Oczekiwałam czegoś naprawdę dobrego i wciągającego, a tak naprawdę nie było.
Książka jest średnia, ale widzę w niej mały potencjał.
Ocena:
6/10
Zapraszam także na mojego Instagrama.
Zapraszam na CzytamPierwszy.pl.
Komentarze
Prześlij komentarz