Tytuł: Mroczne Wybrzeża
Autor: Danielle L. Jensen
Wydawnictwo: Galeria
Książki
Ilość stron: 406
„-To tylko złoto.
A ona wiedziała, że nie chodziło o to,
iż w obozie miał całe skrzynie, ale o to, że życie cenił bardziej od bogactwa. Od
chwały. Od ambicji Imperium. Choć jego ostateczny cel czynił go jej wrogiem, wielowymiarowa
prawa, którą poznała, sprawiła, że nie mogła go nienawidzić za to, co zrobił.
Za to, co miał zrobić. Same odcienie szarości – moralne uzasadnienie
niemoralnych celów. Dobry człowiek wepchnięty w rolę łotra – nie tylko dla
własnego przetrwania, ale i przetrwania swoich ludzi.”
„Mroczne wybrzeża”
opowiadają historię z dwóch perspektyw – nieugiętej piratki Teriany oraz żołnierza
Marka. Opowieść łączy tę dwójkę bohaterów i zmusza ich do wspólnej misji, która
dla każdego z nich jest dość trudna. Dziewczyna musi zaprowadzić cały zastęp
żołnierzy na Mroczne Wybrzeża, aby jej załoga oraz najbliżsi nie stracili
życia. Natomiast Marek ma kierować ekspedycją i podbić tajemnicze miejsce, gdyż
inaczej tajemnica, którą skrywa od wielu lat, może ujrzeć światło dzienne…
Danielle L. Jensen poznałam
czytając Trylogię Klątwy, która jest jedną z moich ukochanych serii. Przyznam,
że bardzo cieszyłam się na jej kolejną książkę i miałam nadzieję, że będzie
równie dobra jak poprzednie pozycje autorki. No i nie myliłam się!
Historia naprawdę mocno mnie
wciągnęła i polubiłam bohaterów, którzy w niej występują. Szczególnie polubiłam
Terianę oraz ludzi, którzy ją otaczali (Kwintus i Miki – nie było ich zbyt dużo
w całej opowieści, ale szczerze powiem, że podbili w jakiś sposób moje serce).
Piratka była silna, odważna, ale i pewien sposób wrażliwa, a wszelkie problemy
skrywała w sobie. Przez to można było się z nią utożsamić i zrozumieć ból,
który odczuwała, a także jej rozdarcie pomiędzy dwoma różnymi sprawami. Lubiłam
czytać rozdziały z jej perspektywy, bo nie tylko miałam okazję bardziej poznać
Terianę, ale mogłam też przeżyć nieco pirackiego życia.
Polubiłam też Marka –
żołnierza, przywódcę innych, ale także młodzieńca, który skrywał w sobie
tajemnicę. Jego postawa, a także oddanie sprawiło, że współczułam mu losu,
który go spotkał. Gdybym mogła, to nie dopuściłabym do tego, aby musiał walczyć
lub krzywdzić innych wbrew swojej woli. Jego relacja z Terianą nie była nagła,
ani szybka… Była powolna i małymi kroczkami prowadziła do uczucia, które
rodziło się pomiędzy nimi. I to bardzo mi się podobało. Lubię, gdy bohaterowie
poznają się, widzą swoje wady i zalety, gdy zaczyna im na sobie zależeć i
dopiero wtedy przechodzą do działania… A nie wcześniej.
Sama fabuła „Mrocznych
wybrzeży” bardzo wpasowała się w moje gusta. Świat inspirowany Imperium
Rzymskim oraz tajemniczy bogowie, którzy w swych rekach mają władzę nad nieznanym
Zachodem – to cudo! Uwielbiam takie klimaty i bardzo brakuje mi książek, które
inspirują się starożytnym światem. Opowieść, stworzona przez Jensen, daje mi
szczyptę starożytnej polityki, grozy bóstw, a także podróż na bezkresnych
wodach oceanu. W sumie wiele bym dała, aby znaleźć się tam na chwilę – nawet jeśli
życie w tym świecie nie jest tak cudowne jak się na początku myśli. Tak
naprawdę Imperium Celendoru, a także same Mroczne Wybrzeża, to niezbyt kolorowy
i cudowny świat. Ludzie tam cierpią, głodują i umierają, a przywódcy walczą
pomiędzy sobą o coraz większą władzę. Mimo to jest on piękny na swój sposób –
prze wierzenia ludzi z Zachodu, żołnierzy Marka, którzy okazują się być bardzo
ciekawymi postaciami oraz przez pirackie życie, które wiedzie Teriana i jej
załoga.
Naprawdę lubię tę opowieść,
ale ona także ma swoje wady. Miałam czasami wrażenie, że niektórzy bohaterowie
nie są nam tak dobrze przedstawieni i nie umiemy do końca ocenić ich zachowań.
Przydałoby mi się trochę więcej rozdziałów, gdzie można byłoby nieco lepiej
poznać niektóre poboczne postacie.
Sądzę też, że jak na książkę
z żołnierzami i Imperium, nie było zbyt dużo scen bitew lub walki, a jeśli już
były to nie były zbyt dobrze rozpisane. Brakowało mi w nich czegoś… Jakiejś
duszy. Mimo to, fragmenty walki czytało się naprawdę dobrze, ale czuło się tę
małą pustkę.
Podsumowując, uważam, że „Mroczne
Wybrzeża” to naprawdę dobra i wspaniała książka. Relacje pomiędzy bohaterami,
fabuła, a także świat przedstawiony – są cudowne. Niecierpliwie czekam na drugi
tom i bardzo jestem ciekawa jak rozwinie się ta historia. Mam nadzieję, że jak
najlepiej.
Ocena: 8/10
Zapraszam też na mojego Instagrama.
Zapraszam na www.czytampierwszy.pl.
Komentarze
Prześlij komentarz