Przejdź do głównej zawartości

Recenzja - "Illusionarium" Heather Dixon


Tytuł: Illusionarium
Wydawnictwo:  HarperCollins
Ilość stron: 259

“Well, Lockwood was an absolute sort of person, wasn't he? He wouldn't fall in love like tripping over a brick. He was the sort to rear back, run, catapult over the side of an airship's railing, and fall, fall, fall into love before smacking into the Ocean of Delirious Wanderings.*
*Which would sever his limbs from his body on impact, causing Death by Unmitigated Joy.”


„Illusionarium” Heather Dixon to książka, której tłumaczenie znalazłam jakiś czas temu. Nie miałam zielonego pojęcia o czym jest ta historia, ale spodobała mi się okłada i dlatego też postanowiłam sięgnąć po nią i przeczytać, aby umilić sobie nieco lipcowe wieczory.
Co sądzę o tej książce? No właśnie za bardzo nie wiem. Mam mieszane uczucia i problem z tą książką – dokładnie taki, że pierwsza połowa książki strasznie mnie nudziła, nie miałam pojęcia co się dziele, a za to druga sprawiła, że nie mogłam oderwać się od czytania. Zaczęłam ekscytować się akcją i bardzo polubiłam bohaterów (tych drugoplanowych).
Przyznam, że pierwsze sto stron książki sprawi czytelnikowi wiele problemów. Może się zniechęcić do historii i odłożyć ją na jakiś czas lub całkowicie porzucić. Ja sama miałam ochotę zrobić coś takiego, ale nie poddałam się i doczytałam książkę do końca, co można uznać za dobry krok, bo jak wspomniałam dalej było nieco lepiej.
Wszystko to zasługa postaci drugoplanowych, a dokładnie Lockwood’a oraz Anny. To dla nich czytałam tę książkę i dla ich relacji. Naprawdę ich polubiłam i kibicowałam tej dwójce, aby ich historia miała szczęśliwe zakończenie. Podbili moje serca…
Czego nie zrobił główny bohater – Jonathan. Był mi obojętny, a jego zachowanie czasami mnie irytowało. Nie polubiłam go i nie miało dla mnie znaczenia, co się z nim stanie. Sama akcja też była dziwna, gdyż na początku bardzo skakała i czasami nie miałam pojęcia, gdzie znajdują się bohaterowie, a także z kim rozmawiają. Strasznie wytrącało mnie to z równowagi oraz czytania i za każdym razem musiałam się cofać, aby przekonać się, gdzie jestem i co się dzieje.
Sama fabuła – iluzje, sterowce, dwa równoległe światy – była bardzo ciekawa i miała w sobie potencjał, ale sądzę, że nie został on wykorzystany. Brakowało mi czegoś w tej historii i miałam wrażenie, że jest za krótka. Wszystko wydarzyło się tak szybko, a niektóre sprawy rozstrzygnęły za pośrednictwem pstryknięcia palcami.
Całą książkę nie oceniam jakoś źle, ale nie też za dobrze. Moja ocena jest wyższa z powodu moich ulubionych bohaterów i tego, że to dzięki nim znalazłam trochę radości podczas czytani tej historii. Bez nich byłaby nudna i nieciekawa.
Jednakże nie zniechęcam nikogo do tej książki i jeżeli ktoś lubi iluzje, steampunk i klimaty równoległych światów, to może sięgnąć po tę opowieść. Nie będzie to zbyt wybitna lektura, ale postacie drugoplanowe z pewnością umilą czas podczas czytania.



Ocena: 6/10

Zapraszam Was też na mojego Instagrama

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Recenzja - "Nibynoc" Jay Kristoff

Tytuł: Nibynoc Autor: Jay Kristoff Wydawnictwo: Wydawnictwo MAG Ilość stron: 592 „Książki, które kochamy, odwzajemniają nasze uczucie. I tak jak my zaznaczamy swoje miejsce na stronach, tak one zostawiają ślad w nas. ” W świecie, gdzie trzy słońca prawie nigdy nie zachodzą, początkująca morderczyni wstępuje do szkoły dla zabójców, planując zemstę na osobistościach, które zniszczyły jej rodzinę. Córka powieszonego zdrajcy, Mia Corvere, ledwie uchodzi z życiem po nieudanej rebelii jej ojca. Samotna i pozbawiona przyjaciół ukrywa się w mieście wzniesionym z kości martwego boga. Ścigają ją senat i dawni towarzysze jej ojca. Jednakże jej dar rozmawiania z cieniami doprowadza ją do drzwi emerytowanego zabójcy i otwiera przed nią przyszłość, jakiej nigdy sobie nie wyobrażała. Szesnastoletnia Mia zgłębia teraz tajniki fachu u najbardziej niebezpiecznych zabójców w całej Republice – w Czerwonym Kościele. W salach Kościoła czeka ją wiele zdrad i prób, a porażka oznacza śmierć. ...

Recenzja - Zimowe zaręczyny Tom 1 Lustrzanna

Tytuł: Zimowe zaręczyny Tom 1 Lustrzanna Autor: Christelle Dabos Wydawnictwo: Entliczek Liczba stron: 496 „Zapominanie o zmarłych było jak zabijanie ich drugi raz.” Ofelia skrywa za starym szalikiem i okularami krótkowidza nietypowe dary: potrafi czytać przeszłość przedmiotów oraz przechodzić przez lustra. Spokojne życie, które wiedzie na rodzimej arce – Animie, zmienia się, gdy zostaje zaręczona z tajemniczym mężczyzną należącym do potężnego klanu Smoków – Thornem. Dziewczyna musi na zawsze opuścić rodzinę i podążyć za narzeczonym do Niebiasta – dryfującej w powietrzu stolicy odległej arki, zwanej Biegunem. Dlaczego wybór padł właśnie na Ofelię? Dlaczego musi ukrywać swoją prawdziwą tożsamość? Dziewczyna nieświadomie zostaje uwikłana w śmiertelnie niebezpieczną intrygę. To. Była. Cudowna. Historia! Od momentu, gdy ta książka trafiła w moje ręce wiedziałam, że muszę ją jak najszybciej przeczytać. Czytałam dużo dobrego na jej temat, widziałam piękne fanarty z nią...

Recenzja - "Słowodzicielka" Anna Szumacher

Tytuł: Słowodzicielka Autor: Anna Szumacher Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie Ilość stron: 301 "– Słuchajcie, wiem jak to zabrzmi, ale w naszej historii chyba brakuje głównego bohatera. Popatrzyli na niego jak na wariata. – Hę? – spytali jednocześnie. – Głównego bohatera – powtórzył człowiek w półpancerzy wyglądający na najemnika. – Dowódcy. Herszta. Księcia. Nie ma go w fabule." Hidra, Jord oraz Agni to grupa drugoplanowych bohaterów pewnej powieści fantasy wędrującej w poszukiwaniu swojej fabuły. Budzą się pewnego dnia i nie wiedzą za bardzo kim są i co robią w danym miejscu, ale czują, że im czegoś brakuje. Dlatego też postanawiają wyruszyć w podróż w poszukiwaniu zaginionego dowódcy, o którym nie mają zbyt dużego pojęcia i wierzą, że gdy go odnajdą, to odnajdą także swoją utraconą historię. „Słowodzicielka” to opowieść, do której podchodziłam z dystansem i nie oczekiwałam od niej zbyt wiele. Nie chciałam się po prostu zawieść, gdyż sięgnęłam po...